Share on Tumblr

Moje opowiadanka...

Zagubiona



Pływałam na środku wielkiego morza, wokół nie było niczego – oprócz zachodzącego pomarańczowego słońca, nieba w tym samym kolorze i czerwonej wody. Czułam się zagubiona, próbowałam gdzieś płynąć, ale nie wiedziałam w którą stronę (…)
Ktoś złapał mnie za kostkę i pociągną w głąb morza, próbowałam jeszcze krzyknąć „pomocy” ale z gardła nie wydobył mi się żaden dźwięk, poczułam jedynie zalewające się słoną wodą usta.
Znalazłam się pod wodą, a postać ciągnęła mnie ciągle w głąb. Nie wiedziałam kim „ten ktoś” jest, a widoczny był tylko jego zarys, jakby ogarnięty cieniem.
Powoli brakowało mi powietrza, zaczęłam tracić przytomność…

Obudziłam się przez rozbrzmiewający dzwonek mojego telefonu, rozejrzałam się po pokoju… o kurde, leżałam w wannie, a przez okno wielkie okno wpadały promienie słoneczne. 
Rozejrzałam się jeszcze raz, byłam w domu Arii – która teraz leżała na podłodze. Wygramoliłam się z wanny i od razu poczułam ogromny ból głowy. 
- Halo?
- Dana, gdzie ty jesteś?
- Ymmm, zostałam na noc u Arii, właśnie szykujemy się do szkoły – skłamałam.
- Ale, na pewno ?
- Tak, tak tato. Muszę kończyć, Aria mnie woła – rozłączyłam się, nie słuchając jego protestów.
Spojrzałam jeszcze raz na telefon, 7 nieodebranych (5 od ojca, 2 od Naomi)…i jeszcze raz, o kurde była 07:16. 
- Airaaaa!
Wydarłam się, a moja przyjaciółka odkleiła twarz od podłogi.
- Tak ?! – krzyknęła z zamkniętymi oczami - Czemu się drzesz ?!!!
- Bo jest po 7, a musze być dzisiaj w szkole. Wstawaj, idziesz ze mną – szturchnęłam ją nogą, a ta otworzyła oczy i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Podparła się na rękach, a ja pomogłam jej wstać.
Po czym podeszłam do szuflady z lekami i wyciągnęłam coś na ból głowy, połknęłam dwie tabletki i popiłam wodą z kranu, po czym rzuciłam Arii pudełko. Zrobiła to samo co ja i zaczęła przemywać twarz wodą.
Wyszłam z łazienki i poszłam do jej sypialni żeby przeszukać jakiś ciuchów, ale zastałam tam najgorszy syff w świecie. Po podłodze walało się kilka butelek po tequili i mocnej brandy, wszędzie było mnóstwo papierów i kilka niedopałków po szlugach. Nawet samo powietrze wydawało się brudne.
Otworzyłam okno i drzwi balkonowe, a potem odgarnęłam sobie nogą dojście do szafy i wyciągnęłam kilka ubrań po czym włożyłam je na siebie. Na łóżku znalazłam swoją torebkę w której znalazłam korektor, błyszczyk i tusz do rzęs. Pomalowałam się i wyciągnęłam jeszcze kilka ubrań dla Arii. Wrzuciłam jej je do łazienki, a kiedy zaczeła się ubierać zeszłam na dół do kuchni i napiłam się soku. Wziełam jeszcze gumę do żucia żeby zamaskować alkoholowy oddech.
Po schodach zeszła Aria.
- Chcesz ?
- Gumę, tak. Czuję się jakbym miała zaraz zwymiotować.
- Tylko nie na mnie, ok ?
Aria uśmiechnęła się i przewróciła oczami.
- Idziemy ? – zapytała.
- Mhmmm.
Gdy dotarłyśmy do szkoły było po 8, uszczypnęłam Arie i popędziłam na francuski, wysyłając po drodze sms’a żebyśmy spotkały się razem z Naomi po lekcji.
Otworzyłam drzwi od klasy i skierowałam się w stronę ostatniej ławki, aby usiąść z Drew’em. 
Nauczycielka nic nie zrobiła sobie z mojego spóźnienia, oderwała się tylko na chwilę od tablicy i napisała coś w dzienniku. Chyba dzisiaj nie miała humoru żeby się ze mną kłócić.
Wyciągnełam z torby zeszyt, otworzyłam na końcu i naskrobałam „co tam?” i podałam Drew’owi. Odpisał „nic”. Przez chwilę zastanawiałam się o co chodzi, po czym napisałam „co się stało?” . Spojrzał na mnie sprawdzając czy przypadkiem nie żartuje – „wiesz” .
- Właśnie, że nie (…) Drew co się stało? – zapytałam szepcząc.
Wskazał palcem na „wiesz” i przez całą lekcję nie spojrzał już na mnie, a ja bazgrząc po zeszycie zastawiałam się co zrobiłam (…)
Po lekcji nauczycielka kazała mi do siebie podejść.
- Czemu się spóźniłaś?
- Mmmm, dzwonek jest dla nauczyciela proszę pani, nie dla ucznia.
Uśmiechnęłam się, odwróciłam na pięcie i wyszłam z klasy.

Gdy wyszłam, przy ścianie stały Naomi i Aria.
- Hej – przytuliłam Naomi.
- No siema – odpowiedziały równocześnie.
- Mmmm, wiecie może co się wydarzyło między Drew’em, a mną? Na lekcji nie chciał ze mną gadać, pokłóciliśmy się wczoraj ?
- Zaraz ci wyjaśnie, po to dzwoniłam dzisiaj rano...- Naomi złapała mnie i Arie za nadgarstki i zaciągnęła do miejsca w piwnicy w którym nikt nic nie usłyszy.
Przecisnełyśmy się między szparą między szafkami, a ścianą. Znajdowały się tam drzwi, wyciągnęłam klucz z torebki, otworzyłam drzwi i pozwoliłam wejść dziewczynom jako pierwsze, a za sobą z powrotem je zamknęłam.
W pomieszczeniu znajdowały się dwie ławki na których usiadłyśmy.
- Dobra Naomi, Aria – natychmiast mówcie, macie 8 minut.
- No, a więc Dani, wczoraj na imprezie u mnie w domu – zaczęła Aria – trochę za dużo wypiłaś i wpadłaś na cudowny pomysł, żeby zagrać w siedem minut w niebie (…)
- Mhmmm, i co w tym złego? Za to się wścieka?
- Nie, nie… wypadło na ciebie i Willa, jednego z najlepszych kumpli Drew’a, poszliście się całować, a po siedmiu minutach kazaliśmy wam wyjść, a ty z Will’em zamknęliście drzwi na klucz i kazaliście dać wam spokój. Drew zaczął walić w drzwi i drzeć się że jeżeli nie wyjdziesz to z tobą zerwie…
Oczy mi się zaszkliwiły, nie kochałam Drew’a ale był on moim przyjacielem którego bardzo ceniłam.
Wiedziałam też, że on mnie kocha.
Aria obieła mnie ramieniam.
- Co było dalej? – szepnęłam.
- Kazałaś mu spierdalać, krzyknęłaś że go nie kochasz i nigdy nie kochałaś – odpowiedziała Naomi – a on powiedział że to koniec, walną pięścią w drzwi i wyszedł…
Łzy spłynęły mi po policzkach.
- Aria kazała potem wszystkim spadać, otworzyła drzwi i wywaliła Will’a z Domu (…) dalej nic nie wiem, bo wyszłam szukać Drew’a ale go nie znalazłam.
Zadzwonił dzwonek, łzy zaczeły rozmazywać tusz. Naomi wytarła mi oczy.
- Ale ze mnie szmata! Jak ja mogłam mu to zrobić…
- Dena byłaś pijana, zawsze masz odpały gdy się najebiesz – powiedziała Aria, a Naomi jej przytaknęła.
- Takkk, ale musiałam akurat jemu to zrobić – tym razem sama otarłam łzy i wstałam – jestem nienormalna.
Aria i Naomi nie odzywały się. Tego pragnęłam ciszy.
- Muszę wyjść, przejść się...
- Idziemy z tobą – odpowiedziały.
- Nie chcę iść sama, idźcie na lekcje. Powiedźcie że się źle poczułam, muszę pomyśleć jak to teraz naprawić…
- Okk, tylko nie zrób nic głupiego.
Przytuliły mnie.
- No obiecuje. Nie zrobię nic głupiego oprócz rzucenia się pod pociąg – wykrzywilam usta w kwaśny uśmiech.
Wyszłyśmy z piwnicy. Dziewczyny poszły w prawą stronę, a ja skierowałam się w stronę schodów prowadzących do tylnego wyjścia. Rozejrzałam się czy nikt nie idzie i powoli nacisnęłam klamkę, zakrywając głowę kurtką.
Opuściłam budynek, i poszłam na pierwszy lepszy przystanek, przeliczając pieniądze. Miałam przy sobie 25 $ . Starczy aby pojechać nad klif poza miastem. Wyciągnełam MP3 i puściłam piosenkę Black Veil Brides – Rabel Love Song.
Autobus przyjechał po jakiś 15 minutach, zapłaciłam kierowcy 7$ i usiadłam na samym końcu. Razem ze mną w stronę plaży nad klifem jechało 7 osób.
Oparłam głowę o szybę i wsłuchałam się w dźwięki grane na gitarze.
Gdy dojechaliśmy na miejsce było po 10, ciągle ze słuchawkami w uszach spojrzałam o której będzie jechał powrotny autobus – 14:52 .
Jako jedyna skierowałam się w stronę klifu nad plażą.
Ja i Drew, kurde byliśmy ze sobą już ok. pół roku. Jak ja mogłam to tak po prostu zniszczyć? I to czymś tak beznadziejnym. Nigdy nawet nie lubiłam Willa, nigdy nie rozmawiałam z nim dłużej niż 15 minut, i co mnie wtedy do niego ciągnęło? (…)
Doszłam do końca klifu i pozwoliłam nogą z niego zwisać. Zawsze lubiłam ryzyko. Zdjęłam kurtkę i czułam jak ciepłe marcowe słońce grzeje mi skórę. Nie było zimno, ani ciepło.
Wpatrywałam się w ocean, był dzisiaj taki spokojny. Był przeciwieństwem mnie – ja byłam zmieszana i wzburzona.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam chłopaka z kapturem na głowie i ciemnych jeansach. Wstałam z ziemi :
- Hej – mruknęłam.
- Hej – odpowiedział.
Wyciągnęłam słuchawki z uszu i zaczęłam strzepywać ziemię ze spodni.
- Czemu tu siedzisz ? – zapytał.
- Zastanawiam się jak coś naprawić (…)
-Mhmm – mrukną cicho.
Zawiał wiatr - sprawił że moje rude włosy wpadły mi do oczu. Odgarnęłam je z twarzy i spojrzałam na chłopaka. Wiatr zdmuchną mu kaptur z głowy, co sprawiło że mogłam mu się lepiej przyjrzeć. 
Od razu się uśmiechnęłam, był olśniewający. Miał regularnie rysy twarzy podkreślone ciemno-bursztynowymi oczami i czarnymi włosami średniej długości.
- Co tu robisz ?
- Mieszkam niedaleko.
Powiedział to tak obojętnym tonem, jakby ta odpowiedź mówiła wszystko i była oczywista. Ale wcale nie była – klif znajdował się na całkowitym odludziu. 
Poszperałam trochę w torbie, wyciągnęłam L&M czerwone i zapalniczkę.
- Chcesz ?
Kiwną głową, a ja najpierw zapaliłam swojego papierosa po czym podałam mu jednego razem z zapalniczką. Mocno się zaciągnęłam i powoli wypuściłam dym.
Ponownie usiadłam nad klifem, a on zrobił to samo.
- Jest wart?
Zdziwiłam się, niby kto jest czego wart (….)
- Ale kto, czego? 
- On. Czy jest wart twojego siedzenia tu i myślenia na tym jak naprawić waszą sytuację.
Poczułam się jeszcze bardziej wzburzona, byłam wściekła – i zdezorientowana. Skąd on wiedział? Spojrzałam na niego i wpatrywałam się w jego profil. Zerkną tylko na mnie.
- Widać w twoich oczach, że o nim myślisz. Widać też – że go nie kochasz.
- Że co kurwa ?
Nic nie odpowiedział.
- Że kim ty jesteś, żeby coś takiego mówić? Żeby mówić że go nie kocham? – wydarłam się zastanawiając czy nie rzucić w niego niedopałkiem. 
- Opanuj się.
- Nie zamierzam, pierdol się.
Odwróciłam głowę i wpatrywałam się w obijające o plażę fale. Wyrzuciłam niedopałek do wody.
- Jak masz na imię? – zapytał.
Zdziwiłam się, myślałam że zrozumiał że nie chcę z nim o niczym rozmawiać.
- Ja jestem Aiden.
- Dena – wymruczałam przez zęby.
Uśmiechną się.
- Chcesz się założyć?
- O co?
- O to że skoczę z klifu – popatrzyłam na niego, a on uśmiechał się łobuzersko.
- Ahaaaa. Co z tego będziesz miał?
- Jeśli skoczę, nie będziesz się na mnie wściekać.
- Nie zrobisz tego!
- To zakład?
Wyciągną rękę, a ja uścisnęłam ją, biorąc to co powiedział za głupi żart.
Roześmiałam się, Aiden też – ale on wstał i zrobił kilka kroków w tył, mój śmiech ucichł.
- Kurde, Aiden – żartowałam nie rób tego!
- Deno, zakład to zakład.
Rozbiegł się i …skoczył.
O kurwa, kurwa, kurwa…
Co mam teraz zrobić, przecież nie skoczę. Czy on jest normalny, Boże no – nie mogę uwierzyć, że to zrobił.
Szybko wstałam i zaczęłam biec w stronę plaży, potknęłam się o kamień i obdarłam sobie ręce – no ale chuj mnie to, wstałam i pobiegłam dalej po drodze zdejmując buty i kurtkę (buty zgubiłam gdzieś po drodze, a kurtkę trzymałam w ręce).
Gdy poczułam pod stopami piasek, odczułam ulgę. Rzuciłam gdzieś kurtkę i wbiegałam do oceanu. Natychmiast zanurkowałam przy skałach szukając Aiden’a.
Kilka razy byłam tu z przyjaciółmi, ale nigdy nie pozwoliłam im skakać. Zawsze protestowałam i zawsze się o nich bałam. 
Wypłynęłam i rozejrzałam się. Nigdzie go nie widziałam, nie czułam też gruntu pod nogami.
Nagle ktoś złapał mnie za kostkę. O cholera…
Starałam się krzyknąć ale poczułam w ustach tylko słoną wodę, pod którą po chwili się znalazłam.
Czy właśnie zaczął się spełniać mój dzisiejszy koszmar (…)
Otworzyłam oczy żeby przyjrzeć się temu kto pociągnął mnie pod wodę. Hah, poczułam się wściekła – Aiden.
Wypłyną, ja też. Natychmiast skierowałam sie w stronę klifu – było mi strasznie zimno.
Aiden pobiegł za mną z wlepionym na twarzy uśmiechem i staną naprzeciwko mnie nie dając mi odejść. 
- Miałaś się nie gniewać – próbowałam się przecisnąć, lecz on złapał mnie za ramiona – no dobra, wydrzyj się na mnie.
- Wiesz co, jesteś pojebany. Chciałeś żebym padła na zawał, czy może sam chciałeś się zabić?! – darłam się, ale nagle poczułam się zdezorientowana – ej, ale czekaj czy ty kazałeś mi się na siebie wydrzeć?
- No takk, przepraszam że cię wystraszyłem i że przeze mnie jesteś cała mokra, pewnie ci zimno…
Chciałam zaprzeczyć ale moje ciało samo zatrzęsło się z zimna. Aiden puścił mnie, podniósł moją kurtkę z piasku i podał mi ją.
Ubrałam się.
- Zgubiłam po drodze buty – mruknęłam.
Uśmiechnął się.
- Chcesz ich poszukać?
I nagle z nikąd przypomniałam sobie, że jestem na niego wściekła – na to że rozgryzł mnie po kilku sekundach. Na to że spostrzegł patrząc tylko w moje oczy, że nie kocham Drew’a. Nikt nigdy tego nie wiedział, nawet Aira i Naomi, a tu zjawia się on i…wszystko wie.
- Nie, która godzina? – warknęłam.
Wyciągną z kieszeni mokrą – najwidoczniej wodoodporną – komórkę.
- Jest 14:27, o co znowu chodzi?
Za chwilę mam autobus, a torbę porzuciłam na klifie. Kurde, jestem na boso, bez książek i pieniędzy – no i cała mokra.
- Masz pożyczyć 7 $ ? – zapytałam.
- Ymm, chyba – zaczął szperać po kieszeniach i wyciągną mokre pieniądze, podał mi je – powiesz o co chodzi?
- Nie mam czasu, muszę wracać do domu, jeżeli nie ojciec dowie się że uciekłam ze szkoły – uśmiechnęłam się krzywo - i jakbyś mógł znajdź moją torbę i buty. Przyjadę po nie jutro.
- No ok – mrukną – alee…
Nie miałam czasu na „ale” . Odwróciłam się i odeszłam.
Gdy szłam na przystanek cała ociekałam wodą, włosy poprzylepiały mi się do twarzy, bose stopy bolały, a moje myśli szalały mówiąc mi że Drew – mój przyjaciel uważa mnie za szmatę.
Zastanawiałam się też czy kierowca nie każe mi wysiąść przez stan mojego wyglądu, albo czy przyjmie mokre, pieprzone 7 $.
Ale najdziwniejsze ze wszystkich moich myśli było to, że czułam się w pewnym małym stopniu szczęśliwa, że poznałam Aiden’a. Uśmiechnęłam się sama do siebie – choć nadal czułam się źle z powodu Drew’a.
Na przystanku czekałam sama, a więc jako jedyna wsiadłam do autobusu. 
Kierowca dziwnie na mnie spojrzał, ale pozwolił mi wsiąść i przyjął pieniądze - zajęłam to samo miejsce co przedtem. 
Czas powrotu strasznie mi się dłużył, brak telefonu sprawił że nie mogłam choćby posłuchać muzyki, ani do nikogo napisać.
Nagle autobus zatrzymał się i wsiadł do niego chłopak – skierował wzrok w moją stronę i zaczął iść, aż do momentu gdy stanął przy moim miejscu.
- Mogę? – zapytał.
- A musisz ?
Uśmiechną się, ja też – w końcu musiałam sobie znaleźć zajęcie na dłużący się kwadrans mojego życia.
Usiadł obok mnie.
Musiałam mu przyznać nie był najgorszy. Ciemne blond włosy, oliwkowe oczy i słoneczna karnacja podkreślająca idealne białe zęby. Mogłam też przysiąc że był wyższy ode mnie o głowę. 
- Dokąd.
- New Jersey – odpowiedziałam. 
- Też. Imię.
- A to przesłuchanie?
Ponownie się uśmiechnął.
- Możliwe – gdy to powiedział, roześmiałam się – a więc?
- Jestem Dena – podałam mu dłoń, a on ją uścisnął – a ty?
- Nick. Miło cię poznać Deno.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a. Nick wyciągną komórkę i szybko odpisał.
- Czemu nie masz butów i ociekasz wodą?
Och kurde. Zapomniałam w jakim stanie jestem, zerknęłam w zamazaną, autobusową szybę i ujrzałam zarys mojego odbicia ; blada skóra, zaszkliwione oczy, fioletowe usta i skierowane w każdą możliwą stronę strąki mokrych włosów.
- Wpadłam do dość dużej kałuży – wymruczałam starając się żartować.
Chłopak spojrzał mi w oczy i krzywo się uśmiechną.
- Nie najlepszy dzień, co?
- Mhmm.
Złapał jeden z wpadających mi do oczu kosmyków i włożył za ucho. Uśmiechnęłam się, a autobus zatrzymał.
- Wysiadasz tutaj? – zapytałam wstając. 
- Nie – zaczął ściągać bluzę – weź. 
- Dzięki.
Skierowałam się do wyjścia.
- Deno, ta bluza jest do zwrócenia – krzykną.
- Nie sądzę – odwróciłam głowę i pokazałam mu język, roześmiał się.
Wysiadłam, zakładając na siebie o wiele za dużą bluzę i poszłam w kierunku dobrze znanego mi domu. 
Kilku przechodniów dziwnie na mnie spoglądało - ale chuj z nimi. 
Teraz nie liczyli się oni, ani obolałe stopy – teraz liczył się Drew.
Doszłam do domu Charston’ów i kilka razy zapukałam w drzwi – zrobiłam to chyba pierwszy raz w życiu. Zawsze wpadałam do ich domu bez jakiejkolwiek zgody.
Drew otworzył mi drzwi nie zapraszając do środka.
- Czego chcesz ? – warknął.
Oczy zalały mi się łzami, ale nie pozwoliłam im spłynąć po policzkach.
Spojrzałam mu w oczy – ja przemoczona, w za dużej bluzie, bez butów, ze skruszonymi i załzawionymi oczami. On w dresach, nieułożonych włosach i wściekłych, równocześnie smutnych oczach.
- Chciałam… - zaczęłam szeptem, spojrzałam na swoje stopy i ponownie w jego oczy – chciałam cię przeprosić, wybaczysz mi?
- Sam nie wiem – odpowiedział, a jego oczy wyrażały teraz więcej smutku niż złości.
Zaczęłam powoli się odwracać.
- Deno, wejdziesz? – zapytał Drew.
Kiwnęłam głową i weszłam do środka, w tej chwil byłam mu dozgonnie wdzięczna.
Zaczęliśmy iść w kierunku jego pokoju, przeszliśmy przez salon, weszliśmy po schodach, a potem Drew otworzył drzwi ze swoim imieniem. Tak jak się spodziewałam – wszędzie porozrzucane były ubrania chłopaka i butelki po piwie. 
Podszedł on do szafy i wyciągną z niej czarną koszulkę XXL. 
- Trzymaj, zdejmij te mokre ciuchy.
Ściągnęłam z siebie bluzę Nicka i swoją kurtkę.
- Odwrócisz się ? 
- Nie – odpowiedział Drew i lekko się uśmiechnął.
Zdjęłam bluzkę i założyłam koszulkę chłopaka. 
- Zostawiłam kiedyś u ciebie jakieś buty ? – zapytałam ściągając spodnie.
Drew zabrał moje ciuchy, wyszedł z nimi z pokoju (najwidoczniej zostawiając je gdzieś) i wrócił z czerwonymi, obdartymi tenisówkami. 
- A ja ich szukałam – uśmiechnęłam się i zaczęłam wkładać buty.
Drew usiadł na kanapie, a ja po chwili zrobiłam to samo. Podkuliłam nogi.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę.
- Jesteś w stanie mi wybaczyć ? Uwierz mi nie chciałam tego – odwróciłam wzrok i zaczęłam bawić się kosmykiem – prawie już suchych – włosów.
- Sam nie wiem – westchnął – wiem to, że kocham cię Deno.
Znowu nastała cisza, tym razem przerwał ją Drew.
- Zostańmy przyjaciółmi.
Uśmiechnęłam się kwaśno, on też. Wstaliśmy, a ja wtuliłam się w niego tym razem pozwalając spłynąć zbierającym się cały dzień łzą.
- Tak zostańmy przyjaciółmi – uśmiechnęliśmy się szczerze, po czym wytuliłam się z jego ramion.
Podeszłam do biurka, na którym leżał jego telefon i nadgryziony kawałek pizzy. Spojrzałam na wyświetlacz – 18 : 33.
Strasznie dużo czasu zabrało mi dotarcie do jego domu i nagle patrząc na talerz przypomniałam sobie, że nic nie jadłam od śniadania – znaczy się kilku łyków soku pomarańczowego.
- Jesz ? – spytałam .
- Nie.
Chwyciłam kawałek i zaczęłam jeść.
Drew wyszedł z pokoju i wrócił z moimi, suchymi ubraniami akurat gdy skoczyłam jeść. 
- Dzięki.
Ubrałam się, oddałam Drew’owi koszulkę, a bluzę Nicka nałożyłam sobie na ramiona. 
- Muszę iść, ojciec mnie zabije.
Drew rozpromienił się.
- Która to już twoja śmierć ?
Roześmiałam się i wzruszyłam ramionami.
Zeszliśmy na duł, gdy schodziłam z werandy po schodkach Drew złapał mnie za rękę co sprawiło, że odwróciłam się i spojrzałam mu głęboko w ciemno niebieskie tęczówki.
- Mogę ostatni raz ? – mrukną, a ja ledwo zauważalnie kiwnęłam głową.
Drew pochylił się, a ja zamknęłam oczy po czym on ledwo co, musnął moje usta . 
- Dziękuję, że mi wybaczyłeś – ale od teraz jesteśmy przyjaciółmi.
Puściłam jego dłoń, odwróciłam się na pięcie i skierowała w stronę swojego domu.
- Jesteeem ! – krzyknęłam przechodząc przez drzwi.
Gdy weszłam do salonu ojciec stał już na schodach z niewyraźną miną – która, jak zwykle nie ukazywała żadnego uczucia.
- Gdzie byłaś ? – zapytał. 
- Tu i tam – odpowiedziałam mijając go na schodach. 
Nie odwrócił się tylko poszedł do biura umieszczonego na parterze obok wyjścia na tylną werandę.
Weszłam do swojego pokoju i od razu skierowałam się w stronę szafy. Wyciągnęłam swoją ukochaną koszulę nocną i poszłam do łazienki wziąć gorącą kąpiel. 
Gdy wyszłam z wanny, rozczesałam tylko włosy i wchodząc z powrotem do pokoju chwyciłam szkicownik. Wyłożyłam się na łóżku i wyciągnęłam z szufladki obok łóżka ołówek.
Sama nie wiedząc czemu naszkicowałam twarz Aidena po czym niezauważalnie kiedy – usnęłam przy zapalonym świetle.
Otworzyłam oczy i zsunęłam się powoli z łóżka. Zaczęłam szukać pod poduszką telefonu – dopiero po chwili przypomniałam sobie, że komórka znajduje się w torbie którą porzuciłam nad klifem.
Podeszłam do stojącego obok biurka okna, odsłoniłam zasłony i spojrzałam przez okno. Słońce dopiero co wzeszło lecz niebo było jasne, niebieskie i czyste. Otworzyłam okno i pozwoliłam aby ciepły, marcowy wiatr owiał mi twarz po czym zamknęłam je i sprawdziłam godzinę na małym zegarku leżącym na biurku – 06 : 56.
Skierowałam się w stronę szafy, wybrałam jakieś ubrania i założyłam je na siebie . 
Poszłam do łazienki, obmyłam twarz letnią wodą, lekko się pomalowałam i rozczesałam włosy zostawiając je rozpuszczone.
Zeszłam po schodach, przeszłam przez korytarz prowadzący do kuchni. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, chwyciłam miskę do ręki, usiadłam na blacie i zaczęłam jeść.
Gdy wychodziłam z domu było wpółdo ósmej. 
Doszłam na przystanek i zobaczyłam Drew’a stojącego z jednym ze swoich kumpli.
- Hej – powiedziałam tylko, a on machną ręką i pogrążył się w dalszej rozmowie z nieznanym mi chłopakiem.
Podeszłam do niego, włożyłam mu rękę do kieszeni i wyciągnęłam telefon z czerwonymi słuchawkami. Drew nawet się nie poruszył – często brałam jego komórkę bez pozwolenia.
Włożyłam słuchawki do uszu i pościłam piosenkę Papa Roach – Hollywood Whore.
Usiadłam na ławce i przyjrzałam się dokładnie nieznanemu mi chłopakowi – miał trochę chochlikowatą twarz, wąskie usta, cudowne kości policzkowe, orzechowe tęczówki i długie ciemnobrązowe włosy. Wyglądał cudownie w obdartych, ciemnych jeansach i skórzanej kurtce.
Gdy podjechał autobus, Drew rozstał się ze swoim kumplem który pozostał na przystanku.

Weszłam do szkoły i od razu zobaczyłam Arie stojącą na korytarzu. 
- Hej – podeszłam do niej.
- No hej – uśmiechnęła się i natychmiast mnie przytuliła – jednak wczoraj się nie zabiłaś, gdzie byłaś?
Chwyciłam ją pod ramię i zaczęłyśmy iść w stronę klasy chemicznej.
- Nad klifem i mmm… „prawie” kogoś nie zabiłam – uśmiechnęłam się kwaśno akcentując prawie – gdzie Naomi?
- Tatuś przypomniał sobie o córci i zabrał ją do siebie na tygodniowe wakacje razem z tą całą jego nową zabaweczką – skrzywiłam się, a Aria cicho westchnęła – i jak to „prawie” kogoś nie zabiłaś?
- To nieważne – mruknęłam.
Aria zrobiła zdziwioną minę.
- Jak to nieważne ?
W tej chwili uratował mnie dzwonek. Weszłam do klasy i usiadłam w przedostatniej ławce. Aria siedziała na drugim końcu klasy razem z Leah, odwróciła głowę w moją stronę próbując zabić mnie wzrokiem, a ja uśmiechnęłam się do niej swoim sławnym, chochlikowatym uśmiechem – w tym samym czasie usiadł obok mnie Drew. Aria się zdziwiła, a ja bezgłośnie odpowiedziałam jej że „wszystko jest ok” .
- O co chodzi? – zapytał.
- Aria znowu pragnie wiedzieć wszystko.
Drew spojrzał na nauczycielkę, która raczej nie przejmowała się rozpoczynającym chaosem i dalej tłumaczyła jeden z nowych tematów. 
Przypomniałam sobie, że przed szkołą słuchałam muzyki z komórki Drew’a. Wyciągnęłam ją z torby i podałam mu pod ławką.
- Trzymaj – mruknęłam, a on się uśmiechną.
- Czasami ładnie było by poprosić.
- No ale ja nie proszę – pokazałam mu język, wyciągnęłam szkicownik i zaczęłam rysować – z kim rozmawiałeś na przystanku ?
- Z Andy’m. Śpiewa w zespole brata – odpowiedział.
Oderwałam się od szkicownika i odwróciłam w kierunku Drew’a.
- Co grają ? – zapytałam.
Nie odpowiedział. Zerknęłam na jego telefon – grał w jakąś beznadziejną gierkę, machnęłam mu ręką przed oczami i wyrwałam komórkę. 
- Oddawaj – warknął. 
Uśmiechnęłam się promiennie i schowałam telefon za plecami.
- Co grają ?
- Rock’a. Jutro mają koncert – jak chcesz możemy iść.
- No oczywiście, że pójdziemy.
- To oddasz mi fona ? – zapytał.
- Mmmm…- mruknęłam i uśmiechnęłam się łobuzersko.
Drew roześmiał się, złapał za ramiona i próbował wyrwać telefon. Wyślizgnęłam się mu i wstałam z krzesła. Drew zrobił to samo i próbował mnie złapać. 
Nauczycielka spojrzała na nas karcącym wzrokiem i zaczęła się drzeć. Myślałam że udławię się własnym śmiechem, aż w końcu Drew wyrwał mi telefon.
- Dziękuję – uśmiechną się szczęśliwy, że odzyskał komórkę – usiadł na krześle i powrócił do grania w grę.
Ja też powróciłam na swoje miejsce i przez resztę czasu próbowałam nie słuchać krzyków ludzi z klasy i skupić się na rysowaniu – rysowaniu ciemno bursztynowych oczu Aidena.
Szłam razem z Arią pod gabinet dyrektora szkoły – skończyłyśmy już wszystkie dzisiejsze lekcje z których, jak to zwykle – prawie nic nie pamiętałam.
- A więc ? Co się stało nad klifem? – zapytała Aria.
Ta cudowna dociekliwość Arii potrafiła doprowadzić do szału albo i jakiegoś opętania, o którym wspominała dzisiaj nauczycielka religii . Choć i tak, przez cały czas mówiłam jej że, nie powiem co się wydarzyło nad klifem i tak się upierała – przynajmniej miałam odrobinę szczęścia – we wtorki miałyśmy tylko jedną wspólną lekcję.
- Coś – odpowiedziałam wymijająco – możemy pogadać o czymś innym?
Aria zrobiła naburmuszoną minę, zatrzymała się i spojrzała na mnie swoim zabójczym wzrokiem – może i jej spojrzenie mogło wymusić prawdę ale akurat nie na mnie. Znałam ją na tyle długo, że mogła patrzeć tak na mnie kilka godzin.
Zaczęłam dalej iść.
- Idziesz czy nie? – krzyknęłam do niej, odwracając się na pięcie w jej kierunku.
Aria dalej stała w miejscu. Podeszłam do niej, chwyciłam pod ramię i zaczęłam ciągnąć za sobą. Po jakiś 3 metrach przestała się opierać i powlokła się za mną.
- No, a co z tobą i Drew’em?
- Byłam wczoraj u niego (…).
Zaczęłam opowiadać Arii skróconą wersję tego co się wczoraj wydarzyło.
- A i jutro idziemy na koncert – dodałam.
- Koncert?! Kto będzie grał? Szkoda tylko, że Naomi nie pójdzie…
Skrzywiłam się – współczułam Naomi siedzenia z wyrodnym, przypominającym sobie raz do roku ojcem dziewczyny. Moje własne życie z samotnym, zapracowanym ojcem nie było różowe – ale oglądane ojca z nowymi „zabaweczkami” z jakiegoś burdelu było o wiele gorsze. Czasami zastanawiałam się dlaczego ona się temu nie sprzeciwia, ale to już jej sprawa (…) i jej rodzina.
- Brat Drew’a ma rock’owy zespół w którym śpiewa pewien przystojniak – Aria uśmiechnęła się łobuzersko, słysząc o nowym chłopaku - i zostałyśmy na ten koncert w pewien sposób zaproszone.
W tym samym momencie kiedy Aria szalała z radości doszłyśmy pod gabinet dyrektora.
- Wchodzisz ze mną? – zapytałam.
- Nie, muszę już lecieć – ale zadzwonię do ciebie jak wrócę do domu.
Chciałam już ją uświadomić, że na razie nie posiadam komórki ale Aria uścisnęła mnie tylko i pobiegła w stronę wyjścia ze szkoły.
Weszłam do gabinetu i spojrzałam na siedzącą przy biurku sekretarkę. Nie zwróciłam na nią uwagi, tylko od razu skierowałam się do biura.
Dyrektor siedział przy biurku podpisując jakieś dokumenty. Wyglądał na około 60 lat, miał siwe, rzadkie włosy i twarz usianą zmarszczkami na czole i wokół oczu.
Trzasnęłam drzwiami dając mu znak, że przyszłam. Nie zdziwił się – spojrzał na mnie z pod papierów.
- Czego chcesz Deno?
- Zgadnij, John – uśmiechnęłam się chochlikowato i wyciągnęłam z torby plik usprawiedliwień – wydawało mi się, że chciałeś żebym to przyniosła.
Położyłam kilka kartek na środku biurka, a dyrektor zmroził mnie wzrokiem.
- Myślałem, że miałaś przestać zwracać się do mnie po imieniu – powiedział, swoim szorstkim i cichym głosem.
- Miałam – odpowiedziałam wychodząc z biura dyrektora, który krzykną abym natychmiast wróciła.
Wyszłam ze szkoły i skierowałam się w kierunku przystanku. Wsiadłam do autobusu jadącego nad klif, wręczyłam kierowcy należne mu 7$ i zajęłam swoje wczorajsze miejsce.
Podróż strasznie mi się dłużyła – oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w widok oddalającego się New Jersey.
Autobus zatrzymał się, wysiadłam z niego i skierowałam się w stronę klifu.
Przez chwilę zastanawiałam się czy Aiden nie będzie czekał na plaży, ale klif wydawał mi się bardziej oczywisty. 
Po kilku minutach powolnego marszu dotarłam na miejsce i spostrzegłam siedzącego chłopaka nad brzegiem klifu.
- Aiden – powiedziałam.
Odwrócił głowę.
- Dena, przyszłaś.
- Wkońcu to moje ukochane buty – uśmiechnął się.
Chłopak wstał trzymając w ręce moją torbę po czym podał mi ją.
- Znalazłeś wszystko? – zapytałam.
- Tak, wszystko jest w torbie.
Sprawdziłam jej zawartość – stwierdzając, że wszystko jest w środku. Wyciągnęłam telefon, odblokowałam go i o kurde, szesnaście nieodebranych – ale brak żadnych, dzisiejszych od Arii.
- Dzięki – mruknęłam.
Aiden nic nie powiedział, tylko z powrotem zajął swoje miejsce. Usiadłam mniej więcej metr od niego.
- Nie możliwe, że tu mieszkasz – powiedziałam.
Spojrzał na mnie, a ja na niego. Przez kilka sekund wpatrywałam się w jego oczy po czym odwróciłam wzrok i zaczęłam poszukiwanie paczki L&M w torbie.
- Możliwe – odpowiedział.
Zapaliłam papierosa i powoli się zaciągnęłam.
- Nie podzielisz się?
Rozpromieniłam się, a do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Popatrzyłam na Aidena, a on uniósł zdziwiony brwi.
- Pod jednym warunkiem – jeszcze bardziej się zdziwił – udowodnij, że tu mieszkasz.
Chłopak wstał z ziemi i zaczął iść w kierunku ledwo widocznej ścieżki prowadzącej przez las.
- Gdzie idziesz?
Tym razem to ja się zdziwiłam, a on uśmiechną łobuzersko. Ten jego uśmiech potrafiłby niejedną dziewczynę zwalić z nóg.
Przez chwilę myślałam, że przyzna się do tego, że tu nie mieszka, a on odwrócił się do mnie i powiedział :
- Chciałaś, żebym ci udowodnił, że tu mieszkam, a więc idziemy do mnie do domu.
Dalej siedziałam w miejscu i dalej nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tu mieszka. Klif był umieszczony na całkowitym pustkowiu. Tu nikt nigdy nie mieszkał – nigdy nie widziałam tu, żadnego domu – nawet ruin.
- Idziesz, czy nie?! – krzykną Aiden, znikając już powoli w głębi lasu.
Powoli podniosłam się i zarzuciłam torbę na drugie ramię. Trochę dziwnie się czułam niosąc dwie wielki torby. Wyrzuciłam niedopałek w kierunku oceanu i zaczęłam iść za chłopakiem strzepując kurz ze spodni.
- Możesz na mnie poczekać?! – burknęłam.
- A możesz iść szybciej?! – krzyknął.
Miałam wrażenie, że słyszę jego śmiech. Wyobrażałam go sobie jak uśmiecha się pod nosem.
Rzuciłam torby na ziemię, raczej nikt nie powinien iść tą drogą, a mi nie chciało się ich nosić – w szczególności nie wiedząc ile ten spacer zajmie nam czasu.
Podniosłam jakiś mały kamień z ziemi i rzuciłam nim w stronę Aiden’a.
- Czekaj! – warknęłam.
Oczywiście kamień przeleciał nad jego głową i wylądował kilka metrów przed nim. Usłyszałam jak chłopak się śmieje – lecz tym razem postanowił stanąć w miejscu i na mnie zaczekać.
- Pięknego masz cela – uśmiechną się złośliwie.
Podeszłam do niego i uderzyłam w ramię.
- Nie śmiej się ze mnie tylko prowadź do tej swojej willi, czy coś.
Chłopak opanował śmiech i resztę drogi przebyliśmy w milczeniu.
Gdy dotarliśmy pod jakiś dom, myślałam, że nie opanuję śmiechu. Nie mogłam uwierzyć, że tu mieszkał.
- Chcesz mi powiedzieć, że tu mieszkasz?! – wydusiłam z siebie pomiędzy atakami śmiechu – przecież to są jakieś ruiny?!
Aiden nic nie mówił, tylko uśmiechną się pod nosem. 
Uchylił zardzewiałą furtkę, przeszedł przez nią i poczekał, aż zrobię to samo. Zaczął szukać czegoś w kieszeni, a po chwili wyciągną z niej klucze, wszedł po wysokich kamiennych schodach i otworzył drzwi.
Przestałam się śmiać. Chłopak wszedł do środka i przytrzymał mi drzwi, a ja z miną jakbym zobaczyła ducha powlokłam się do środka.
- Witam, w moich rodzinnych progach – uśmiechną się promiennie i zamkną za mną drzwi.
Stałam w miejscu nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
Wnętrze domu, wyglądało zupełnie inaczej niż z zewnątrz. W korytarzu, znajdowały się piękne, szerokie i eleganckie schody prowadzące na pierwsze piętro. Po obu moich stronach znajdowały się przejścia, po prawej chyba do kuchni (stwierdziłam to po podłodze wyłożonej płytkami ), a po lewej do salonu (widoczna była mi duża, skórzana kanapa). Najdziwniejsze było to że z zewnątrz dom wyglądał jak stara, ledwo stojąca ruina, a w środku był to przestronny i gustownie urządzony dom.
Chłopak machną mi ręką przed oczami. Zamrugałam kilka razy i stwierdziłam że przez 3 minuty stałam osłupiała.
- Wow – wydusiłam nadal stojąc w miejscu.
Aiden jeszcze bardziej się rozpromienił.
- Mhmm, moja siostra ma niezły gust.
- To ty masz siostrę? – zapytałam zaglądając do salonu.
- Siostrę i jeszcze dwóch braci.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego zdezorientowana.
- A ty nie chciałaś mi uwierzyć – powiedział uśmiechając się i wyszedł ponownie na zewnętrz – moja nagroda.
Poszłam za nim, podałam mu papierosa i zapalniczkę.
Chłopak zaciągną się po raz ostatni, rzucił niedopałek na ziemię i zadeptał butem.
- To co robimy ? – zapytałam.
Aiden uśmiechną się łobuzersko.
- Raczej wejdziemy do środka, czy może wolisz wracać nad klif ?
Nic nie odpowiedziałam tylko skierowałam się za chłopakiem w stronę domu. Przechodząc przez drzwi zauważyłam schodzącego po schodach bruneta o czekoladowych oczach.
Spojrzał na mnie.
- Hey, jestem Dena.
- Nevan – uśmiechnął się i skierował w stronę brata – kim jest ta o to rudowłosa Dena?
- Ymm, Dena, jest…no…
- Dena jest dziewczyną która nie mogła uwierzyć, że można mieszkać na takim odludziu – odpowiedziałam przerywając Aiden’owi.
Chłopak roześmiał się i przeszedł do salonu zostawiając mnie samą z Aiden’e który zaczął wspinać się po schodach.
- Gdzie idziemy? – zapytałam.
- Do mojego pokoju – odwrócił się na moment i uśmiechnął łobuzersko.
Stanęliśmy przed drzwiami do pokoju chłopaka, otworzył je i pozwolił przejść pierwszej – po czym zamkną drzwi.
Pokój nie był duży, ani mały. Jedna ściana wyłożona była szarą cegłą – a reszta pomalowana była na czerwono.
Usiadłam na czarnej, skórzanej kanapie i podciągnęłam kolana pod brodę. Chłopak podszedł do wieży stereo i włączył jakąś nieznaną mi piosenkę, po czym położył się na łóżku stojącym naprzeciw kanapy.
- Od jak dawna tu mieszkacie?
Aiden odwrócił głowę w moim kierunku i spojrzał mi w oczy.
- Od niedawna.
- A skąd jesteście?
- Z Blackpool w Anglii, blisko Londynu.
- Czemu się przeprowadziliście?
- Ymm, nasza matka umarła – odpowiedział.
- Współczuję.
Uśmiechną się krzywo.
- Nie współczuj. 
Wstałam z kanapy, podeszłam do wieży i pogłośniłam muzykę. Teraz rozpoznałam piosenkę – Rabel Love Song (Black Veil Brides).
Położyłam się obok Aidena, zamknęłam oczy i wsłuchałam się w głos wokalisty. Usłyszałam kolejny utwór – Savior. 
Otworzyłam oczy i odwróciłam na bok w stronę Aiden’a. Przyglądał mi się bursztynowymi tęczówkami. 
- Coś nie tak? – mruknęłam.
Uśmiechnął się i odgarną mi z czoła samotny, czerwony kosmyk. 
Po czym przybliżył się do mnie i lekko musnął moje wargi.
Zrobił to tak delikatnie, że prawie nie poczułam jego dotyku. Pocałował mnie jeszcze raz, tym razem bardziej czule i namiętnie. Usta Aidena były ciepłe i miękkie, a oddech należał do mieszanki mięty i tytoniu. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki coraz bardziej zachłannie, prawie nie czując powietrza w płucach.
Aiden odsuną mnie od siebie, ale nie na tyle daleko żebym nie wyczuwała jego oddechu. Powoli nabrałam powietrza i uśmiechnęłam się promiennie czując promieniejące po ciele drgawki.
- Teraz wszystko porządku – wymruczał, a ja ponownie wpiłam się w jego usta, całując go w rytmie dźwięków gitary.
Piosenka skończyła się, a ja ciężko oddychając odskoczyłam od Aidena. Natychmiast wstałam i ruszyłam w stronę drzwi z twarzą ukrytą we włosach.
- Deni.. – mruknął.
Odwróciłam się. Jego wzrok przeszył mnie na wylot, od skołtunionych włosów, zarumienionej twarzy, po nogi ustawione palcami do siebie. Westchnęłam czując jak oczy mi się zaszkliwiają.
- Wychodzę, było ę.. miło ale..
- Drew – dokończył za mnie.
Mruknęłam ciche „mhmm”, odwróciłam się na pięcie i szarpnęłam klamkę. Zeszłam po schodach i wyszłam przed dom. 
Wiatr rozwiał mi włosy w których tak bardzo pragnęłam się ukryć, i jakby przywołał wszystkie panujące w mojej duszy uczucia. Burzliwa mieszanka uczuć. Połączenie szklistych oczu wywołanych wspomnieniem przyjaciela , a lekko pulsujące usta wciąż przypominające chłopaka o bursztynowych tęczówkach.
Jestem podła. Jestem Dena…
- Zajebcie mnie, kurwa! – krzyknęłam wlocząc nogami.
To co robiłam nie miało sensu. Sięgnęłam do kieszeni po paczkę papierosów, wyciągnęłam jednego i mocno się zaciągnęłam odpalając. Dym wypełnił moje płuca, po czym powoli mnie opuścił. Potrzebowałam mocniejszego znieczulenia.
..stało się, to stało. Opętało mnie, a chodzące po głowie myśli powtarzały pewne zdradzieckie imię – imię należące do mnie. Adena.
„Chyba jesteś za łatwa” – szeptały.

*Aria*
- Cameron – wyszeptała po między jednym z pocałunków. 
Czuła dym palonej trawki. Zaciągnęła się nim mocno i przygryzła dolną wargę chłopaka. On spojrzał jej w niebieskie oczy. Tańczyły w nich ledwo zauważalne srebrne ogniki, prawie niewidoczne przez powiększone źrenice. 
W pomieszczeniu oddzielonym od baru zasłoną wlewały się promienie słoneczne dochodzące z malutkiego okna. Kurz tańczył w przebijającym się świetle.
Nagle ona zmieniła zdanie. Ścisnęła jego dłoń i wyciągnęła z prowizorycznego pokoiku. Wybiegli z baru.
- Aria, gdzie kurwa mnie ciągniesz? – warknął.
- Kurwa zobaczysz.
Przygryzła jego nadgarstek i roześmiała się, ciągnąc chłopaka dalej. Zaczęli biec. 
Ich oczom ukazał się budynek, z namalowaną na ścianie kobietą o długich kręconych włosach z fioletowymi pasemkami. Obraz zdobiły liczne graffiti, a jeden z napisów głosił : „fryzjer”.
- Czy ty ze mnie pizdę robisz?! Fryzjer?! – pociągnął ją za włosy i brutalnie wbił się w jej wargi. Trzymała go za nadgarstki. Cameron zaczął mocniej szarpać brązowe pasma opadające na ramiona. 
- Będziemy farbować dziwki na zielono, bejbe – wyszczerzyła się dziewczyna.
Chłopak roześmiał się i lekko musnął usta dziewczyny.
- I to kobieta zmienną jest? – uniosła znacząco brwi, a chłopak chwycił ją za rękę i wciągnął do pomieszczenia.
- Aria, nożyczki w dłoń – wydarła się pankówa stojąca przy oknie – chwilowo niedostępna.
Dziewczyna zaciągnęła się jonitem i odgarnęła fioletowe strąki. Lewy bok miała całkowicie wygolony.
- Kim jest twój..
Zmierzyła wysokiego chłopaka o orzechowych oczach, ubranego w obdarte luźne spodnie i szarą koszulkę z dziurą po przypalonej szludze zrobionej przez Arię.
- On chwilowo jest mój skarbie.. - odpowiedziała brunetka.
- Chwilowo? – wycedził przez zaciśnięte zęby Cameron.
Aria wbiła paznokcie w jego kark, powoli przejechała językiem po dolnej wardze chłopaka po czym rozpoczęła taniec z jego językiem. Bezwstydnie popchnęła go w stronę fotela fryzjerskiego ukradkiem sięgając po nożyczki. Pozwoliła całować się po szyi, przy czym naciągała w palce długie strąki kręconych włosów chłopaka. Nie patrząc ucięła kosmyk, po sekundzie następny i następny. Pozostawiła tylko kilka. Gdy skończyli dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Spojrzała na pracodawczynię której dym ulatywał nosem poprzez dławiący śmiech.
- A teraz wypierdalaj.. – wymruczała.
- Żartujesz.. prawda ?
Wsunęła rękę pod jego koszulkę i przejechała palcami po brzuchu. 
- Dobrze słyszałeś, masz wypierdalać – uśmiechnęła się słodko.
Chłopak wyszarpał się jej, nie spoglądając w żadne z dwóch naściennych luster. Odwrócił się na pięcie wyklinając na brunetkę.
- Było miło kochanie, pamiętaj o mnie patrząc w lustro.
Odwrócił się i zmarszczył brwi. Na razie nic nie rozumiał. Aria przesłała mu buziaka i odwróciła się w kierunku Kitty. 
- Aria, co on ci zrobił? – zapytała roześmiana pankówa przyciskając peta o parapet. 
Do salonu weszła długonoga blondynka o garbatym nosie. Z pod koronkowej bluzki wylewały się jej piersi.
- Powiedzmy, że nie podobała mi się jego fryzura – wyszczerzyła się.
Kitty roześmiała się odgarniając wpadające do ust fioletowe kosmyki włosów. Aria powitała stojącą w drzwiach kobietę.
- Czego pani sobie życzy? – zapytała z tańczącymi w oczach ognikami. Nie były one wywołane prochami, lecz słodką zemstą. Dena będzie dumna. Nikt nigdy nie będzie jej zdradzał bezkarnie. Spojrzała przez szybę i zobaczyła odwróconego Camerona. 
- Tak kochał te swoje włosy..- prychnęła.
Uśmiech nie schodził jej z ust nawet podczas mieszania pachnącej amoniakiem farby. Cięta zemsta.

*Dena*
Leżałam z głową ukrytą w poduszkach, pierdoląc do samej siebie jakieś głupoty. Przy łóżku leżała na wpół opróżniona czerwona Finlandia. W tle rozbrzmiewała piosenka Black Veil Brides – Lost it all. Usłyszałam jak ojciec trzaska drzwiami i wchodzi po schodach.
- Czego?! – warknęłam, gdy ktoś uchylił drzwi.
Lecz nie stał w nich ojciec tylko Aria – wyszczerzona do mnie szeregiem swoich białych zębów.
- Musisz coś wiedzieć – powiedziałyśmy razem.
Przyjaciółka roześmiała się, a ja kwaśno uśmiechnęłam. Aria widząc moją minę spoważniała.
- Mówisz pierwsza..
- S.O.S… - westchnęłam i pociągnęłam kolejnego łyka ze szklistej butelki.






Oddychanie sprawiało mi lekką trudność. Dławiąc się ciężkim powietrzem i czując zaćmienie mózgu, przewróciłam się z brzucha na plecy. Oczy wędrowały po dziwnych ruszających się plamach na suficie.
- Aria , kurwa żesz plama..
Dziewczyna leżała na podłodze przy łóżku z podpartą pod głową poduszką. Otworzyła szeroko oczy i spojrzała w moją stronę. 
- Co chcesz..? 
Podniosła w górę szklaną butelkę wypełnioną już przy samym dnie czerwoną substancją. Machinalnie pokręciłam głową i poczułam jak oczy nie nadążają za ruchem. Aria roześmiała się i pociągnęła ostatniego łyka. 
- Plama się rusza , noż kurwa popierdala mi po ścianie jak jakaś lama na prochach, Aria.. kurwa Aria..
Przyjaciółka porzuciła butelkę po skończonym trunku, wstała i rzuciła się na łóżko. Moje ciało podskoczyło, a w głowie machinalnie zaszumiało.
- Co kurwa?! – wrzasnęła i spojrzała na sufit.
- Cameron nie ma włosów to się stało, złoto-włoska straciła swoje kudły, będzie wyglądać jak niedoruchana księżniczka..
- Znaczy jak ty? – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. 
Aria chwyciła poduszkę, zamierzyła się i trafiła prosto w moją twarz. Roześmiałyśmy się, a ja objęłam ramieniem przyjaciółkę.
- Ubóstwiam cię.. 
***

Obudziłam się z wbitymi w głowę tysiącami małych igiełek. Dłonią przeczesałam włosy i machinalnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Mimowolnie uśmiechnęłam się widząc Arię leżącą w moich nogach. Kopnęłam ją w plecy, a dziewczyna z krzykiem spadła na podłogę, zrzucając wraz ze sobą kołdrę.
- Dena! – wydarła się.
- Dzień dobry, kochanie..
Roześmiałam się widząc wściekłą Arię próbującą wyplątać się z kołdry. Jej mordercze spojrzenie mogło zabić naleśnika więc śmiejąc się chwyciłam czarną bieliznę i pobiegłam do łazienki. Trzaskając drzwiami usłyszałam jeszcze jej krzyk :
- ZABIJĘ CIĘ SUKWO, ZABIJĘ.. ZAKOPIE , UDUSZĘ.. WSZYSTKO. KURWA , ZABIERZ ODE MNIE TĄ KOŁDRĘ! 
Wciąż szczerząc się do samej siebie weszłam pod prysznic dokładnie szorując swoje ciało waniliowym płynem. Gorąca woda zabrała ogarniający moją głowę ból i pozwalała nie myśleć. Wdychałam cudowną woń płynu pod prysznic roznoszonego przez parę. Nastąpił najgorszy moment - musiałam wyjść. 
Z rozczesanymi włosami po których wciąż ściekała woda, brakiem makijażu, ubrana wyłącznie w bieliznę i owinięta ręcznikiem wkroczyłam do pokoju. Rozejrzałam się w poszukiwaniu przyjaciółki. 
- Ariaaaaaaaa! – krzyknęłam.
Dziewczyna wyskoczyła zza drzwi uchylonej szafy i zaczęła bić mnie poduszką po całym ciele. Po jakimś czasie obezwładniłam tą wariatkę.
- Uspokój się, plisss.. – dziewczyna ściskała mnie mocno w pasie ze swoim chochlikowatym uśmieszkiem.
- Obiecaj moja ty sukwo, że już nigdy nie zrzucisz mnie z łóżka..
- Tak, tak, spełnię ci nawet trzy życzenia, ale mnie puuuuść! 
- No i zajebiście! – ścisnęła mnie mocnej po czym puściła, podskoczyła i wbiegła do łazienki kradnąc mi kilka ubrań. Cygan. Skąd ona bierze tyle energii..?
Otworzyłam szafę i w końcu wybrałam strój, po czym powoli przeniosłam się do lustra. Moje oczy były w strasznym stanie, z obwódkami fioletowych cieni. Włosy powoli schły. Dam sobie radę. 
Włosy ponownie rozczesałam, a na twarz nałożyłam korektor. Pod oczami znajdowało się go „trochę” więcej. Wytuszowałam rzęsy, a na górnych powiekach narysowałam kreski. Usta pomalowałam czerwonym błyszczykiem. Jest całkiem dobrze.
Usłyszałam jak od strony łazienki dochodzi jakiś huk. 
- Aria? 
- To nic, tylko twoje perfumy przypadkiem wpadły do kibla.. 
Już sobie wyobrażałam do „przypadkiem”.
- To ja cię kiedyś zabiję, nie ty mnie. Jak zbierzesz oklaski, zejdź na dół.. umieram z głodu – jęknęłam.
Znowu coś uderzyło w łazience - tym razem chyba o podłogę. Zignorowałam to.
Podeszłam jeszcze na chwilę do biurka przy którym znajdowały się dwie torby. Wzięłam czarną z srebrnym ramieniem i przewiązaną po boku fioletową bandanką. Wjebałam do niej kilka przypadkowych zeszytów, z dwa długopisy, telefon i fajki. 
Zeszłam na dół i od razu otworzyłam lodówkę. Upiłam kilka łyków mleka i zaczęłam jeść wszystko na co miałam ochotę. Płatki, kilka łyżeczek nutelli, kanapkę z dżemem. Dodatkowo dorzuciłam kilka chipsów, a wszystko zalałam dietetyczną pepsi. Trzeba przecież jakoś linię trzymać, co nie?
Po schodach zeszła już kompletnie gotowa Aria, i rzuciła się na butelkę z piciem.
- Tak częstuj się, pytać nie musisz..
Dziewczyna wyciągnęła ciastka i wkładając po kolei każde z nich wychrypiała „dzięki”.
- Chat wie, że u mnie jesteś?
Dziewczyna porzuciła ciastka i chwyciła mleko.
- Wie, wie. Napisałam jej sms’a zanim się upiłam. A co z ojcem?
Zaczęłyśmy wszystko chować do szuflad. Westchnęłam. Nie wiedziałam gdzie się podziewał.
- Nie wiem gdzie jest. Wyjebane w niego.
***

Szłyśmy po szkole trzymając się pod ramię. Dzisiaj z Arią miałyśmy razem trzy pierwsze lekcje. Najpierw francuski.
- Ey, Cameron nie będzie chciał się zemścić?
Aria uśmiechnęła się chochlikowato. Wredne to stworzenie.
- Wtedy znów mu coś zrobię.. ej , Deni, a ty? Będziesz z Aidenem?
Odwróciła się i stanęła przede mną. Patrzyłyśmy na siebie twarzą w twarz. Wyszczerzyłam się.
- Pewnie tak..
- To muszę go pozn..
- Aria!
Natychmiast się odwróciła. Przed nami szedł chłopak z nasuniętą na głową szarą czapką z pod której wystawało kilka pasm prostych, ciemnych włosów. Był wysoki, a w uchu znajdował się tunel. Obok niego szła trajkocząca blondyna o krótkich włosach. Gdy nas zobaczył coś błysło w jego oczach. Skrzywi się po czym natychmiast uśmiechnął, objął dziewczynę i pocałował prosto w usta.
Z Arią stałyśmy jak otępiałe. Gdy przechodził obok nas pochylił się nad Arią.
- Cześć piękna – szepnął do niej – dzięki za wszystko.
I odszedł. 
Przyjaciółka popatrzyła na mnie z wytrzeszczonymi oczami i lekko rozchylonymi ustami.
- Kto to był? – dziewczyna wstrzymała powietrze.
- Aria.. to był chyba Cameron.
Powoli wypuściła powietrze.
- Zabiję, skurwysyna..
Ponownie wzięłam ją pod ramię.
- Taaa, dzisiaj wszyscy chcą się zabijać...



 Część 1  (Prosto z mojego życia, dużym skrótem ^.^)

Pierwsza klasa

Moja kochana klasa składa się z 28 osób. Wymienię wam kilka najważniejszych :Rybcia (Glonojad), Kunegunda, Buka, Lejeń(Ja), Bluuu, Kitałka, Agatka, Ala i wiele więcej.
Historia zaczyna się od pierwszego dnia szkoły, gdy nikt się nie zna ^.^
Po paru dniach zaczęłam kolegować z Bluuu i Kunegundą. Przez ten cały czas zaczęłam je dobrze poznawać. Jakiś czas później okazało się, że obie piszą z tą samą osobą, czyli Rybcią. Przekonałam się, że można z nim pogadać na wiele tematów( był jeden problem nie lubił mnie nawet bardzo) i zaczął mi się podobać, ale że jestem osobą zamkniętą w sobie i nie chętnie mówię o uczuciach nic nie mówiłam. Dni i miesiące mijały po pewnym czasie drogi moje i dziewczyn się rozeszły. Zaczęłam przyjaźnić się z Agatką , byłyśmy niemal najlepszymi przyjaciółkami mówiła mi o wszystkich sekretach. Dowiedziałam się też, że on pisze z Glonojadem co mnie trochę zaskoczyło. Okazało się, że on się jej podoba. Agata na jednej z przerw siedziała z nim i trzymali się za ręce, a ja cierpiałam cicho w koncie nie mogąc nikomu nic powiedzieć. Pod koniec pierwszej klasy pojechaliśmy na zieloną szkołę  gdzie wszystko się zmieniło... Byłam w pokoju z Bluuu, Kitałką i Agatką obok nas miały pokój inne dziewczyny, które do nas przychodziły . Agata z Alą poszły do pokoju chłopaków (Rybci, brata Bluuu i paru innych), grali w butelkę (znam pare szczegółów, ale nie będę ich pisać). Myśle, że Agata wiedziała co robi idąc tam z Alą (chłopcy ją bardzo lubili, więc Agata miała łatwiej). Po całym ośrodku chodziło wiele dość nie miłych dla dziewczyn plotek. Współ lokatorki mojego pokoju powiedziały, że jak Agata tak bardzo chce siedzieć z chłopakami to wyniosą jej rzeczy na korytarz, a potm sobie je weźmie  Wylądowały by tam gdyby nie ja, powiedziałam im, żeby poczekały z tym i pobiegłam na górę do pokoju gdzie siedziała z Alką. Po zapukaniu szybko otworzyłam drzwi i szybko się zarumieniłam po tym co zobaczyłam. W pokoju światło było zgaszone Agata leżała na łóżku z Rybcią, a Ala z innymi chłopakami. Lekko speszona rzuciłam szubko hasło, że dziewczyny chcą wywalić jej rzeczy, lecz nie wzruszona odpowiedziała "trudno". Pobiegłam spowrotem na dół i wsadziłam jej rzeczy na szafę. Następnego dnia byliśmy w rezerwacie przyrody "Piekło" , gdy wracaliśmy poszłam z Kunegundą do Glonojada i powiedziałyśmy o tym jaka jest Ala. Po powrocie do Łodzi wszystkie osoby z "ciemnego pokoju" przytuliły się na pożegnania, gdy brat Bluuu szedł w moją stronę z rozpostartymi ramionami zatrzymał się i powiedział "Ciebie może nie". To było najgorsze na świecie zakończenie jakiej kolwiek zielonej szkoły. Gdy zbliżał się koniec roku szkolnego Glonojad przyszedł i mi i Kunegundzie powiedział, że miałyśmy racje co do Ali. KONIEC PIERWSZEJ KLASY




Część 2

Po rozpoczęciu drugiej klasy dotarło do mnie, że ta historia z Rybcią to jakaś pomyłka, że to był błąd przecież podoba mu się Agata.... a może nie???

Czas mijał ja kolegowałam się z Kunegundą, Agatka nadal pisała z Glonojadem... co wzbudzało we mnie coraz większą zazdrość. Kilka miesięcy potem Rybcia zaczęła zarywać do Kunegundy o czym wszyscy wiedzieli i znów zaczęły krążyć plotki. To trwało jakiś miesiąc, może dwa. Potem Rybcia zaczął pisać i podobno chodzić z Pasiówną (on twierdzi, że ze sobą byli, a ona, że są i byli tylko przyjaciółmi). Po tym jak skończyli zaczęłam z nim pisać...




Część 3

... I wszystko się zaczęło.Na początku było normalnie...
Nasze rozmowy zaczynały się od zwykłego Hej lub Witaj Tajemniczy Wędrowcze :P
Tak się cieszyłam ze zwykłego pytania "co robisz?" .Jego teksty w stylu: "Ciekawość
 to pierwszy stopień do mnie" były nawet zabawne ^.^ . Po pewnym czasie nasze rozmowy były codziennością. To trwało od listopada, aż do środy 15 maja. Zaczęło się psuć, napisał:
Nie mamy tematów
Wiem
Mam nadzieję, że wiesz, że to nie z Twojej winy
Po prostu
Zrobiłem się taki pusty
nie potrafię rozmawiać z nikim normalnie
Kręci mnie kasa
Słucham rapu
tak głośno
żeby wszyscy słyszeli
Wożę się
Nie chcę, żebyś odczuła to jaki potrafię być
Lubię Cię
dawno
nie pisałem z kimś tak miłym jak Ty
Ale zszedłem na psy

Ja wiedziałam o tym już od dawna, ale tak bardzo mi się podoba, po prostu mi na nim zależy...
Chciałam wszystko zmienić, żeby był taki jak kiedyś...
Ale nie przemyślałam tego, za bardzo się zmienił...

Po krótkiej "naradzie" z koleżanka, która mi zabroniła to robić.W końcu wszystko mu powiedziałam:
Cześć, wiem mówiłam,  że nie będę już pisać, ale muszę Ci coś wyjaśnić. W zdaniu „Przez tyle czasu walczyłam, ale widze, że nie było warto” chodzi o to, że mi się podobasz, a raczej podobałeś jako stary Bartek. Bardzo za tym tęsknie, miło mi było kiedy pisałeś, że nigdy nie poznałeś milszej osoby.  Nie ważne jest już dla mnie to czy coś do mnie czujesz. Po prostu chce, żeby wrócił stary Bartek ten miły. Wiem, że to co teraz robisz może się źle skończyć,bo nie chce, żeby ktoś Cie skrzywdził tak jak mnie. Myśle, że nie będziemy już pisać, więc proszę, przemyśl to. Mam nadzieje, że doceniłeś moje starania i nie chce już do tego wracać  Co do moich uczuć to nie lubie o nich mówić, więc nie odpisuj. Wiem,że już nie będzie tak jak kiedyś... 
Zapewne nic sobie z tego nie zrobisz, ale dzięki za przeczytanie.

Po krótkiej chwili odpisał mi:
Jeśli próbowałaś ukryć to, że Ci się podobam
cóż
Nie wyszło Ci
 Bo Ty mi przecież
od dawna też, ale co miałem zrobić z tym
że wiedziałem, że i tak nie poradzę sobię
kiedy przestałem pisać
to z pewnego powodu
wiesz?
Wali mi się związek
Przepraszam
że zachowałem się jak chuj
wiem, że to już nic nie zmieni
Tak bardzo mi żal
przykro było mi już wcześniej
Nie mogłem patrzeć Ci w oczy ze świadomością, że mogłem Cię skrzywdzić

Po tym wszystkim to ja nie mogę mu spojrzeć w oczy, na jego widok nie potrafię nic powiedzieć.
W końcu dowiedziałam się, że nie tylko do mnie pisał te wszystkie teksty typu "Baby don't feel no pain just smile back <3" dowiedziałam się jak wielki popełniłam błąd... ja po prostu nie wiedziałam co zrobić i nadal nie wiem. Najgorsze jest to, że pisał ze mną, Agatką i jeszcze do tego miał dziewczynę to jest po prostu zabawa ludzkimi uczuciami. Myślałam, że tylko Kuneguna potrafi jak to sam nazwał obniżyć komuś samoocenę i skrzywdzić... mylił się, są tacy sami... ale co poradzę skoro nadal coś do niego czuje... to złe uczucie, wiem, że nie powinnam. 

Ostatnio znowu próbowałam z nim pogadać, ale nie odpisał. Nie wiem o co chodzi... Jak by mógł wyjaśnić czemu przez tyle czasu milczał nic nie powiedział. Przestała bym się łudzić nie walczyła bym o to co było dla mnie tak cenne.


Część 4

Odezwał się. Zaczęłam z nim rozmawiać, zadawał pytania o to czemu mu powiedziałam, że mi się podoba, po pewnym czasie wyznał mi kolejne tajemnice.Gdy powiedziałam mu jak się zachowuje, napisała:
-Skrytykuj mnie jeszcze
 Narazie
Po wysłaniu mu setki wiadomości z przeprosinami kazał mi już nie pisać. Myśle, że nie zauważył jak bardzo mi zależało na jego szczęściu. Byłam dla niego tak miła, zawsze go pocieszałam. Nigdy nie odmówiłam mu wysłuchania, a on po paru złych słowach po prostu kazał mi nie pisać i zapomnieć.
Gdy znów zaczęliśmy rozmawiać było lepiej.

Część 5

Przez całe wakacje z nim nie pisałam, bo pokłóciliśmy się przed zakończeniem roku szkolnego...
Gdy napisałam mu, że przez cały czas się na mnie gapi... on odpowiedział, że jeżeli dla mnie przypadkowe spotkanie wzroku jest czymś więcej to naprawdę musi mi zależeć. Spytałam się czy sprawia mu frajdę to jak się w stosunku do mnie zachowuje, czy dla niego jestem tylko kolejną naiwną laską (bo ja to tak odbieram). Nie odpisałam mi nic... w końcu nie wytrzymałam, gdy był na Fb:
Nadal nie odpowiedziałeś na pytanie...
Haha
Bo nie ma po co?
zależy na jakie pytanie
Po prostu wyluzuj
nie stało się nic w naszym życiu
co mogłoby je w jakkolwiek zmienić
Dowiedziałaś się może po prostu jak unikać kutasów
niby cenna lekcja
skoro uważasz, że nic się nie stało to spoko
No co się miało stać?
albo nieudany związek
albo nieudany początek związku
...
Jest jedna prosta rzecz, która zarówno nie pozwala mi być z Tobą jak i z Agatą
nie rozmawiamy
nie mamy o czym
i nie umiemy ze sobą rozmawiać
jesteśmy z dwóch różnych światów
nie łączy nas żadne zainteresowanie
Do tego
jeśli jesteś z niższym od siebie facetem
to robisz mu tym krzywdę
zostawiasz praktycznie znamię na dumie
I nie mówię tego dlatego, że jestem pusty
Po prostu patrzę teraz prawdzie w oczy
i miłość czy nie miłość
ukierunkowane jest to jakimiś powodami
Mi ich zabrakło
a Tobie ich ująłem
uuu...
jakie to słodkie
Bartuś musi stawać na paluszkach
zw
Wiesz już dałam sobie spokój...tak w końcu dotarło i nie musisz już tego pisać
uświadomiłeś mi, że to była strata mojego jak i twojego czasu
jj
ja już tylko chciałam, żeby było tak jak wcześniej
jak się praktycznie nie znaliśmy
nie pisaliśmy
no i jest tak samo
nie patrzymy na siebie
nie gadamy
nie odzywamy się nawet
słuchaj
ja Ci tu nie chcę na siłę ubliżać
po prostu
nic nie straciłaś
nic
nie miałem czego Ci dać
ani urody
ani intelektu
czy humoru
Ugh
błagam Cię
to takie żałosne
związki w tym wieku
to wszystko takie przepełnione popędem i sztucznym uczuciem
dobrze... już starczy
i tak nie będzie tak jak dawniej, już nie musisz mi nic udowadniać... już wiem, że to był błąd. Przecież co to dla mnie zapomnieć prawie rok rozmów
Już nie ważne zapominamy o sprawie
19:09
Pa

 Siedziałam tylko i ryczała, ale co mogłam zrobić... mogłam już tylko bardziej się w sobie zamknąć. Był jedyną osobom, której mogłam powiedzieć wszystko, ale co z tego prawda? Próbowałam tylko to zrozumieć... czemu wcześniej mi tego nie powiedział? Dlaczego mnie okłamywał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Share on Tumblr